Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 202.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

co? pokaż mi to zaraz! pokaż! może teatr, albo koncert?
Wymawiając ostatnie wyrazy, pani Róża trzymała już w ręku afisz, który wyrwała prawie z rąk wchodzącego lokaja.
Pani Herminia, widocznie ucieszona dywersyą, zaszłą w liczeniu lat jéj dzieci, a mianowicie Żanci, skinęła na pana Faustyna, który wraz z paniczami natychmiast salę opuścił. Żancia z grubym zeszytem nut zatrzymała się przy stole, Maryan zbliżył się do cioci Rózi i przez ramię jéj głośno afisz przeczytał:
— Koncert na skrzypcach, z towarzyszeniem fortepianu, odegra Roman Gotard Bruno Wąsikowski...
Drôle de nom! — wzruszając ramionami, wymówiła pani Herminia.
— Wąsikowski... artysta! — z uśmiechem powtórzył pan Jan.
Pani Róża oczy wzniosła w górę i zdawała się przypominać coś sobie.
— Roman Gotard Bruno! — zawołała — wiem, wiem! syn metra muzyki z Lidy! Rodziców jego znałam; ojciec poczciwy człeczyna był, ale cymbalisko okrutne, matka Żmujdzinka, Dojwałłówna z domu, niczego sobie kobiecina, ale melancholiczka i płaksiwa... kiedy syn im urodził się, byłam wtedy w Lidzie. Zaprosili mię na chrzciny, choć konnexyi wielkich nie mieliśmy z sobą, tyle tylko, żem Wąsikowskiego spotykała w domach, gdzie lekcye muzyki