Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 233.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bacz mi, nie płacz!.. łzy twoje rozdzierają mi serce... Ja wiem, że mnie kochasz... że jesteś jedyną na ziemi istotą, która zrozumiéć mnie zdoła... wiem, jaką ofiarę ponosisz, tułając się tak ze mną po świecie!.. przebacz mi słowo porywcze!.. z ust mi je wyrwał ten świat nikczemny, który mną i tobą pomiata... który nie umié pojąć istot takich, jak my!.. uniosłem się, moja matko, bo serce mam pełne gniewu i goryczy... bo źle mi na świecie!
Otoczył ją ramionami, szczupłą jéj kibić pochylił ku sobie i przycisnął do swéj piersi; obfite łzy spływały po ciemnych jego policzkach; prawdziwa boleść malowała się na twarzy; w oczach, utkwionych w siwą głowę matki, na ramię jego skłonioną, jaśniało nieudane i żywe uczucie — miłości.
Ona przestała płakać, ramionami otoczyła mu szyję i blade, drżące usta, po wiele razy przycisnęła do czoła jego i włosów.
— Moje ty dziecko drogie! — szepnęła — nie płacz, nie rozpaczaj, wszystko jeszcze dobrze będzie... zobaczysz...
Scena ta wzajemnego pocieszania się i wzajemnéj czułości trwała minut kilka; kiedy nakoniec Roman Gotard powstał z klęczek, odrzucił z czoła gęste pukla włosów i, westchnąwszy ciężko, usiadł na dawném miejscu, stara kobieta otarła także łzy z twarzy i powoli mówić zaczęła:
— Chciałam, moje dziecko, abyśmy obliczyli na-