Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 256.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pani Róża uśmiechała się i powiekami mrugała.
— Połóż się no, moja Drylsiu — rzekła — połóż się do łóżka, bo późno jest, i musisz być zmęczona, a ja ci o całéj twojéj familii opowiem.
Drylska rozpinała już stanik krochmalnéj sukni. Żancia wyszła jéj najzupełniéj z pamięci.
— A siostra twoja, kochańciu, co to za Szymkowskim, który dom swój ma w Lidzie, ślicznie wygląda. Widziałam ją pół roku temu. Handelek prowadzą mały i dobrze im się powodzi...
Rozmowa w tym tonie trwała dość długo.
— Pani moja kochanieńka — mówiła Drylska, zdejmując bucik z krótkiéj i pękatéj nóżki, a jakże tam moja Lida kochana wygląda?...
— Pysznie wygląda, kochańciu, pysznie wygląda! Okiennice tylko przy domach już nie różowe jak dawniéj, ale na zielono pomalowane.
— Na zielono! — wsuwając się pod kołdrę, zawołała Drylska — mój ty Boże! a na któréj ulicy mieszkają teraz Szumkowscy?
Nie upłynął kwadrans, gdy Drylska, rozmarzona wspomnieniami, głowę zatapiała w poduszkę, usta jéj uśmiechały się, oczy łzami zwilżone kleiły do snu. Raz jeszcze przecież zwróciła je na Żancię.
— Panieneczko — łagodnym wymówiła tonem — proszę iść spać!
— A jakie teraz twoje Dryliszki, kochańciu, bogate! — zawołała pani Róża, wychylając głowę przez drzwi sąsiedniego pokoju, do którego przed chwilą