Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 294.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dział syn, i oczy błysnęły mu żywiéj. — O, żebyś ją widziała, mamo, jak weszła do sali, w któréj siedziałem z jéj ciotką, bardzo poważną i miłą damą. Weszła, stanęła przede mną... zarumieniła się... upewniam cię, mamo, że zarumieniła się... podniosła na mnie oczy... ach, jakież to oczy! wielkie, piwne, migotało w nich coś złotego... zaprosiła mię do salonu, a kiedy szła na przód, nie mogłem od niej wzroku oderwać... ubrana była bogato — w suknią jedwabną ciemnego koloru, długą i szeleszczącą. Od piérwszego spójrzenia na nią, można odgadnąć, że jest panną bogatą i wysokiego rodu...
Wąsikowska spuściła powieki, i zamyśliła się jakoś smutnie.
— Mój Romulku — zaczęła po chwili z pewną nieśmiałością w głosie — nie zajmij się tylko nazbyt tą panną...
— A to dlaczego? — zapytał Roman Gotard, podnosząc wysoko głowę, i czarne brwi dumnie zsuwając.
— Bo widzisz, jest ona bogatą, i z wysokiego rodu pochodzi; ty zawsze w takich tylko pannach gustujesz, wiem o tém... ale obawiam się, aby cię taka sama przykrość nie spotkała, jak parę lat temu w Mińsku, z tą panną Anielą...
Wymówiła to wszystko jednym tchem i ze spuszczonemi oczyma Po twarzy Romana Gotarda przemknął błysk gniewu i przykrego rozdrażnienia.