Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 299.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się słowa: „Łaskawy panie! kiedy pan dzisiaj odwiedzać nas raczyłeś, z przyjemnością słuchałam pięknéj gry jego na fortepianie. Synowie moi posiadają wielkie zdolności do muzyki, a ja nie mogłam dotąd, pomimo usilnych starań, znaléźć odpowiedniego dla nich nauczyciela. Jeżeli-byś pan tworzył kiedykolwiek zamiar udzielania w mieście naszém lekcyi gry fortepianowéj, uprzejmie proszę, abyś zachował w swej pamięci dom nasz, gdzie oczekiwać na Pana będą dwaj uczniowie zdolni, i do kształcenia się w wyższéj muzyce dostatecznie już przygotowani. Chciéj pan przyjąć etc.”
U dołu listu, bujniejszém nieco pismem nakreślony, znajdował się podpis: Herminia Brochwiczowa.
Roman Gotard głośno list przeczytał, i porywczym gestem rzucił go na stół.
— Cóż to? — zawołał — za kogoż ona mię bierze? za grajka jakiegoś, wyrobnika, zmuszonego do belferowania jéj dzieciom! A! tego, tom się wcale nie spodziewał! to przechodzi już wszelkie wyobrażenie! po tylu grzecznościach, jakich nagadała mi z rana, wieczorem zapraszać mię na metra!... Ja, metrem! bakałarzem! wyrobnikiem! ha, ha, ha!
Mówiąc tak i wykrzykując, szerokiemi krokami biegał po izbie, rozmachywał ramionami i, podnosząc ręce w górę, strzępił czarne, gęste włosy do niepodobieństwa. Wąsikowska siedziała, pogrążona w zmieszaniu. O ile treść pisma ucieszyła ją z razu, o tyle