Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 331.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie usuwał od siebie wszystkiego, co do niego należy, nie zamykał się w suchéj powszedniéj sferze, którą pan zwiesz swemi zajęciami?
— Czy nikogo i niczego żałować nie będę? — wymówił z wolna Stefan — pocóż liczyć i rozważać żale, które powstają w nas po obrazach znikłych, po pięknych, lecz wzbronionych nam, zjawiskach życia? Było-by to robotą daremną, było-by to nawet robotą szkodliwą. Powstają one i przechodzą, wolą do milczenia zmuszone; tworzą w nas księgę doświadczeń, co najwięcéj, księgę pamiątek, do któréj zaglądamy jedynie wtedy, gdy wstępować nam wolno we własne wnętrze, bez krzywdy dla tego, co nas otacza.
Powiedziawszy to, Stefan umilkł na chwilę, potém dodał z uśmiechem:
— Zaczepiliśmy w rozmowie naszéj o przedmiot, na który każde z nas z innéj i całkiem, przeciwnéj, patrzy strony, i zapomnieliśmy — pani o tém, że oczekują na nią goście, ja — że wrócić mam do roboty, w któréj wyręcza mnie siostra moja... Bardzo żałuję, że nie mogę pożegnać osobiście matki pani, zajętéj przyjmowaniem towarzystwa, licznego, jak wnoszę, bo gwar rozmów jego aż tu dochodzi. Racz pani wyrazić Jéj żal, jaki uczuwam z tego powodu, i sama przyjąć wraz z pożegnaniem najszczersze życzenie szczęścia.
Przy ostatnich słowach oddał pięknéj pannie głę-