Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 370.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mój ojcze... — wyrzekł znowu Maryan, ale pan Jan nie dopuścił go do słowa.
— Pojmuję to zajęcie się, jakie obudzić w tobie mogła panna, tak piękna i miła, jak jest Teofila Natalska. Zajęcie się to spostrzegałem nieraz, spostrzegłem szczególniéj dziś, spostrzeżenia te cieszyły mię niewymownie. Rodzina Natalskich zacną jest i oddawna z nami sprzyjaźnioną, panna Teofila posiada wszystkie wdzięki i zalety młodości, piękności, starannego wychowania, kobiecéj dobroci i delikatności. Lepszéj, stosowniejszéj dla siebie żony znaléźć-byś nie mógł.
Maryan nie przerywał już ojcu, skrzyżował tylko ręce na piersi, głowę pochylił, wzrok utkwił w ziemię i siedział nieruchomy. Wyraz twarzy jego znamionował uczucia niezbyt przyjemne, miarkowane jednak i od wybuchu powstrzymywane, może względem na ojca, może téż i innemi jeszcze wewnętrznemi pobudkami. Brochwicz, zajęty całkiem myślą, jaką rozwinąć przed oczyma syna postanowił, nie zwrócił uwagi na chmurną twarz Maryana, ani na zamyślenie, które go ogarnęło, a w którém wiele było niepokoju, a nic wcale radości.
— Plan, który w głowie méj osnułem — mówił daléj — jest następującym: Brochów, pomimo zrujnowanego gospodarstwa, wyrąbanego w części lasu i świeżo zaciągniętego długu, pomimo nawet ceny na ziemię dziś panującéj, mniéj niż nizkiéj, przed-