Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 379.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wzmiankę zapamiętał! Gdyby-ż chodziło tylko o mój byt...
— Marysiu! — z większą, nieco, niż dotąd, żywowością przerwał Stefan — zajrzyj w siebie uważnie i sumiennie, nim dokończysz myśli swojéj! Wiem, coś chciał mi powiedziéć. Byt rodziny całéj, powiedziéć chciałeś, spokój starych rodziców, przyszłość rodzeństwa, przechowanie w rękach rodziny pradziadowskiéj spuścizny, i tam daléj, i tam daléj. Uważaj tylko, czy śród tego wszystkiego, ty sam, twoje własne osobiste interesa, nie zajmują szerokiego miejsca? czy nie przypuszczasz czasem, że, na wypadek utraty fortuny, biéda była-by ci twardą i gorzką, wyrzeczenie się wielu rzeczy, z któremi zżyłeś się, zbyt ciężkiém... Byt mój! — zawołałeś przed chwilą z oburzeniem. A więc tak; powtórzę raz jeszcze: byt twój! Pomyśl tylko dobrze, czy, zalecając się onéj, nieznajoméj mi z nazwiska, pannie Malwinie, czy Kunegundzie, pomimo niechęci, uczuwanéj ku niéj, udzielając dziś ojcu twemu wymijającéj odpowiedzi, zamiast stanowczego: nie! które ci brzmiało w sercu i sumieniu, nie myślałeś wcale o twoim, o twoim własnym przyszłym bycie?
Gdy Stefan to mówił, Maryś uczynił zrazu giest gniewu i oburzenia, po chwili przecież usiadł znowu na opuszczoném przedtém miejscu, oparł czoło na dłoni i zamyślił się. Wtedy dopiéro, gdy Stefan prze-