Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 400.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pojąłem i jéj całą wartość, i moc mojego dla niéj uczucia. Kto wié, Stefanie, czy właśnie energia jéj, prostota, zapobiegliwość i pracowitość nie były piérwszemi zaletami, które mię ku niéj pociągnęły. Sprzykrzyły mi się światowe panny, nie czuję do nich żadnego pociągu. Jestem... a raczéj byłem do nich sam zbyt podobny. Być może, iż w dzielnéj i szlachetnéj istocie téj znalazłem cechy, dopełniające to, czego mnie samemu nie dostawało: być może, iż wysoki szacunek wzmógł i do miłości podniósł pierwotny mój ku niéj pociąg... kocham ją...
Stefan słuchał wyznania tego niedbale nieco z razu, potem myśl jakaś uderzyła go snadź niespodzianie, bo oczyma, w których zagrał niepokój, wpatrzył się bacznie w Maryana. Może imię kobiety owéj, jakkolwiek przemilczane, dość jasno odkryło się przed nim z za słów towarzysza, a było imieniem bardzo blizkiéj mu istoty...
Maryan usiadł na dawném miejscu, ale nie uspokoił się. Milczał, ale znać było, że ogień, którym zapłonął, wre mu wciąż i nawet wzmaga się w piersi i pod czaszką, a myśl zawodzi tryumfalne i naprzemian miłosne, ale w każdym razie rozkoszne i porywające pienia.
Późna już była nocna godzina, gdy dwaj przyjaciele siedzieli jeszcze w małéj izbie, pochyleni nad sporemi zeszytami zapisanego papieru. Były to programata i regulamina szkoły, w któréj starszy brat