Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 402.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

siadający zdrowie i rozum, sam tylko zbawcą swoim być może!
Maryś nie słyszał słów tych Stefana. Pędził po ciemnych wschodach tak, jakby przychodziło mu stawić się kędyś na umówioną, a bardzo blizką już minutę; gdy wyszedł na ulicę, krok jego brzmiał po kamiennym chodniku lekkim i śpiesznym odgłosem.
Mijając starą kamienicę, powiódł okiem po oknach dolnego piętra, zatrzymał dłużéj wzrok na tém, z za ktorego po raz piérwszy przed dwoma miesiącami ujrzał był Annę i podniósł oczy ku wyiskrzonemu gwiazdami zimowemu niebu. W oczach tych paliły się wciąż iskry zapału, i przyćmiewała je chwilami mgła marzenia. Gdy tak szedł, a raczéj biegł i marzył, i na skrzydłach wyobraźni unosił się w potrzyletnią przyszłość, i w dłoni ściskał programat i regulamin szkoły agronomicznéj w P., i wzrok podnosił ku gwieździstemu sklepieniu, mogło się zdawać, że wnet, wnet w zachwyceniu nad niezmierną łatwością przyjmowanego na siebie zadania, nad nadzwyczajną blizkością terminu, w którym zadanie to ukończoném będzie, nad niewymowną chlubą, jaką mu sama myśl o podjęciu zadania tego przynosi, z przepełnionego serca, różowemi swemi usty, ocienionemi złotym wąsikiem, zaśpiewa bardzo ładną i bardzo pocieszającéj treści zwrotkę piosenki: „Jak mi Bóg miły, pięknym jest świat”.