Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 424.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zny... Nieboszczyka mężulka znałam doskonale, a i pani dobrodziéjka byłaś u mnie kiedyś w Lidzie, kiedy to ja tam na kontrakty przyjechałam, i zaprosiłaś mię na chrzciny swego pierworodnego, na których i byłam...
— Przypominam sobie, przypominam — z wielką zawsze nieśmiałością mówiła Wąsikowska — ale... czemuż przypisać mam honor, który mię spotyka...
— Przypisz go pani synowi twemu, dobrodziéjko moja... śliczny kawaler.., ugrzeczniony... jakem go tylko poznała, zaraz zachciałam odnowić znajomość moję z szanowną matką...
Przy wzmiance téj o jéj synu, promień błogości oblał zalęknioną dotąd twarz Wąsikowskiej.
— Pani Dobrodziéjka jesteś łaskawa, bardzo łaskawa.... proszę... proszę na kanapę, niechże mam ten honor...
Mówiąc to, zdjęła okulary, i z za zwiędłych, zaczerwienionych powiek, które drżały trochę w téj chwili, utkwiła blado-błękitne swe, znowu zalęknione nieco, oczy, w postać stojącéj u drzwi młodéj dziewczyny.
Pani Róża pochwyciła Żancię za rękę i pociągnęła ją ku gospodyni izby.
— Rekomenduję ci, dobrodziéjko moja, pannę Joannę Brochwiczównę, synowicę moję po stryjeczno-stryjecznym bracie; dziad bowiem Jana Brochwicza i dziad mój byli stryjeczno-rodzoniutkimi braćmi...