Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 022.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ny wieczorek dziecinny. Dzieci opowiadały rodzicom i cerberowi o doznanych wrażeniach, o doskonałości przysmaków, które spożywały, i względnéj zręczności młodziuchnych tancerek, które jaśniały na wczorajszém zebraniu dziesięcio i dwunastoletniemi wdziękami. Siedemnastoletni Roś, z pewnym odcieniem wyższości, żartował z piętnastoletniego brata, którego głowa bolała po wczorajszéj zabawie, wtedy, gdy on gotów-by i dziś jeszcze tańczyć do upadłego walce i kadryle, Loś, odcinając się, przypominał bratu, że daleko więcéj zajmował się dorosłemi pannami, niż małemi panienkami, dla których przeznaczoną była zabawa... Szczebiot ten dzieci poczynał rozjaśniać nieco czoła ich rodziców, gdy Maryan ozwał się nagle:
— Mój ojcze! nie wiem doprawdy, dlaczego nie rozkażesz braciom moim, zamiast bywania na wieczorkach, zjadania tam przysmaków i podziwiania zręczności tancerek, odziać się we włosiennice, spać na cegłach i jąć się starożytnego Alwara, wraz ze wszystkiemi jego dawnemi akcesoryami...
Dzieci parsknęły śmiéchem, ale pan Jan z niepokojem spójrzał na syna.
— Co chcesz przez to powiedziéć, Marysiu? — zapytał.
— To — odrzekł Maryś jednostajnym wciąż tonem uszczypliwéj żartobliwości — że żyjemy w szalenie twardych czasach i że, aby z niemi pogodzić się,