Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 023.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

potrzebujemy uczynić ciała nasze i duchy również twardemi...
Spoważniał nagle, i łagodniejszym już tonem dodał:
— Zdaje mi się, mój ojcze, że najlepiéj-by było, gdybyś Rosia i Łosia wysłał do szkół... Nabierają oni w domu przyzwyczajeń, które im mocno bruździć będą w tém naszém kochaném, przyjemném teraźniejszém życiu...
Pani Herminia zsunęła brwi, i z żywém niezadowoleniem:
— Marysiu! — rzekła — on ne parle pas des ces choses-là auprès des enfants!
Mówiąc to, podniosła się z krzesła, dając przez to wszystkim znak wstawania od stołu. Pan Jan, zamyślony i niespokojny, z salonu, gdzie roznoszono czarną kawę, obejrzał się za najstarszym synem. Myślał może, iż przyjdzie on pomówić z nim na osobności i wytłómaczyć mu zagadkowe swe słowa. Ale Maryan wprost od stołu udał się do swoich pokojów, w godzinę zaś potém siedział już tak ukryty za zbudowanym z bibuły murem chińskim, że ktoś, wchodzący do gabinetu, mógł-by dojrzéć zaledwie kilka złocistych kędziorów jego włosów, wystających nad szarémi okładkami zwierzchniego piętra książek, i wąziuchną krętą niteczkę błękitnego dymku, ulatującą z palonego przezeń cygara pod ozdobny sufit pokoju. Dym wybornego cygara, lekki i wonny, tworzył atmosferę