Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 030.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

docznie postanowień jakichś, połączonego z błogiem niemal wpatrzeniem się w przedmiot niewidzialny, lecz w wyraźnych zarysach przed wyobraźnią jego stojący. Jedno baczne spójrzenie mogło-by odkryć, że proces myślowy, odbywający się w téj chwili we wnętrzu młodego człowieka, nie był czém inném, tylko jakiémś wielce ponętném i długą miękką nicią w głowie jego snującém się marzeniem. Znać było także, że nie bronił się on wcale różowemu prądowi, który go pochwycił, ale przeciwnie, poddawał się mu z zupełną samowiedzą i dobrą wolą. Zmrok zapadał, do saloniku wszedł służący i, stąpając na palcach, zapalił lampkę, któréj blask przytłumił ażurową zasłoną; wśród ciszy, napełniającéj pokoje, słychać było tylko miarowy tętent zégara, lub téż krótki metaliczny dźwięk ogłaszanych przezeń kwadransów, a Maryan siedział, raczéj leżał, wciąż nieruchomy, z czołem, na dłoni wspartém, mglącemi się i płonącemi naprzemian oczyma wpatrzony w krainę własnych marzeń. Wieczór był już dość późny, gdy w przedpokoju ozwały się szybkie męzkie stąpania, — do saloniku wszedł Stefan Sieciński.
Na widok wchodzącego, Maryś obudził się z zadumy, i szybko poskoczył z miękkiego siedzenia; po twarzy jego przemknął się odcień zakłopotania, tajemnego jakby zmieszania, czy niepokoju. Męzka postać Stefana i strój jego prosty, z pospolitego szarego materyału sporządzony, rażącém niemal sprzeciwień-