Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 044.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

w chatce leśnéj... cicho nam, ciepło, wygodnie i rozkosznie, a choć czasem i nudno trochę, to jednak pięknie bardzo, cnotliwie i błogo, gdy: pod gęstym krzaczkiem w miłéj siedząc parze, czuły pastuszek nuci na fujarze!” Śliczny obraz doprawdy i zupełnie niepodobny do tego, jaki przedstawia gorączkowa prozaiczna gonitwa, odbywana śród burzliwych przestrzeni przez nizkie dusze i małe umysły, które wyobrażają sobie, że, oprócz rozkosznego łona natury, jest jeszcze zbolałe i zakrwawione łono społeczności, że, oprócz poezyi kwiatów i słowików, istnieje na ziemi wielka poezya prozy, poezya pracy, obowiązku, cierpienia i tworzenia...
Słowa te młody kupiec wymówił z niezwykłém sobie uniesieniem, z oddźwiękiem żalu i goryczy w głosie. Maryan słuchał go ze schyloną głową. Nie znać było, aby słowa towarzysza wzbudzały w nim gniew, lub obrazę, i owszem, pewne tajone zmieszanie przesunęło się po rozpromienionéj i tryumfującéj przed chwilą jego twarzy. Stefan milczał chwilę, potém rzekł spokojniejszym już głosem:
— Przebacz mi, Marysiu, otwartość, z jaką zdanie moje wyrażam, a zbyteczną może szorstkość słów moich przypisz temu, że odwykłem od pięknych form mówienia, i że, sprzyjając ci szczerze, czuję się w téj chwili głęboko zasmuconym. Tak tedy dawne pragnienia twe i postanowienia do szczętu zniknęły przed nowemi. Ale... pozwól, abym ci zadał jeszcze