Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 049.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

trwały krótką tylko chwilę. Promienie lampy, wnikając przez drzwi otwarte do gabinetu, oświetlały tę część pokoju, w któréj znajdowało się biurko z rozrzuconemi na niém i wkoło niego stosami ksiąg zmiętych, w szarą bibułę oprawnych, z dala już bijących w oczy wielkiemi, czarno wydrukowanemi tytułami, obok których, jakby na urągowisko, połyskiwały i migotały romantyczne godła, paciórkami i jedwabiami wyszytych zakładek. Maryś patrzał chwilę na smutne ruiny chińskiego muru, upstrzone pamiątkami wesołéj przeszłości, potém przeniósł wzrok na inną część pokoju, zanurzoną w głębokim cieniu, i tam śród dwóch smug srebrnych, utworzonych na ścianie melancholijném światłem lampy, zobaczyć musiał owe piękne obrazy, które od kilku dni i nocy napełniały sny jego i czuwania. W obrazach tych figurowała ustroń, oddalona od gorączkowéj pogoni za zarobkiem i dorobkiem, i całym urokiem swym jaśniała twarz kobiety, ku któréj pociągały go niecierpliwe pragnienia i tęsknoty... Odwrócił się od na-pół ciemnego gabinetu, w którym twarda rzeczywistość pod postacią brzydkich, pękatych, szarych i ciężkich ksiąg, ścierała się przed jego oczyma z błogiém marzeniem, przemienioném siłą wyobraźni w obraz ponętny; postąpił kilka kroków ku Stefanowi, który patrzał na niego z niepokojem i oczekiwaniem; rzucił się na najbliżéj stojący fotel i, obie ręce przesu-