Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 058.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jest istotnie uroczystém świętem. W dnie powszednie otaczała mię nudna i smutna powszedniość życia. Odtąd przez siedm długich dni oczekiwałem zwykle z najżywszą niecierpliwością tych kilku krótkich godzin, w których znaléźć miałem to, czego daremnie szukałem gdzieindziéj...
Umilkł na chwilę, potém dokończył ciszéj:
— W których znajdowałem zachwycenie serca, mogącego nakoniec uwielbiać i... kochać!
Po raz to piérwszy w życiu Anna słyszała słowo to, dochodzące ku niéj z ust innych, niż z ust jéj sióstr i braci.
— Wdzięczną byłam panu zawsze za przyjaźń, okazywaną bratu memu — wymówiła z wolna — wśród mozolnéj pracy swéj, któréj oddaje się bez wytchnienia, Stefan tak mało ma radości serca...
Wyrazy te, któremi odbijała niejako od siebie wyraz przez Maryana wymówiony, nie były podyktowane przez obłudną skromność, ale przez istotne i głębokie zmieszanie duszy dziewiczéj, a także przez zrosłe z nią przyzwyczajenie myślenia o innych.
Ale Maryan mówił daléj:
— Dla brata pani mam prawdziwy szacunek, łączą mię z nim także dawne, w dziecięcych jeszcze latach zawiązane, stosunki; nie o nim przecież myślałem w téj chwili, gdym mówił, że odkąd wstąpiłem w te progi, poznałem co to uwielbiać i... kochać!... Mówiąc to, pani... Anno! myślałem o tobie...