Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 078.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Królewno nasza! — zawołał Edmund, zwracając się do Katarzyny — od jakich-że romantycznych wyrazów rozpoczynasz francuzką edukacyą téj małéj?
Katarzyna, weselsza dnia tego, niż zwykle, żartobliwie pytać braci zaczęła o łacińskie i greckie wyrazy, które Klemensia znowu powtarzała i przekręcała, śmiejąc się głośnym, dziecięcym śmiechem. Wesoła pogadanka toczyła się pomiędzy zebraném w wolnéj od pracy chwili rodzeństwem, ale śród tych głosów dziecięcych i młodzieńczych, nie było tą razą jednego głosu, którego jednak nigdy dotąd nie zabrakło w smutnym, czy wesołym chórze rodzinnych zwierzań się i rozmów. Zapalona świéca, postawiona przez młodych chłopców w sąsiednim pokoju, rzucała przez drzwi otwarte smugę żółtego światła na podłogę izby i półświatłem oblewała ściśle zwarte kółko osób, zgromadzonych przy oknie, ciemném teraz zupełnie. Niepewne błyski żółtego promyka ślizgały się po kruczych włosach Katarzyny, i czarnym stanikiem objętéj smukłéj jéj kibici, prostym promieniem padały na iskrzącą się śmiechem twarzyczkę Klemensi, i migotały w metalowych guzikach szkolnych mundurów dwóch dorastających studentów...
Wśród grona tego, opleciona ramionami sióstr i braci, otoczona ich głowami, ściągająca ku sobie wszystkie ich spójrzenia i głosy, Anna siedziała nieruchoma, z głową pochyloną na dłoń, którą przykry-