Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 092.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

czym wzrokiem i, głaszcząc dłonią białe jéj czoło, rzekła:
— Mam dziś dla ciebie, Tośko moja, ważną wiadomość... Pan Maryan Brochwicz przez usta ojca swego oświadczył się o twoję rękę...
Niepiérwszy to już raz w swém życiu, piękna, majętna i utalentowana panna otrzymywała podobne oświadczenia. Dotąd jednak odpowiadała na nie zwykle żartobliwym uśmiechem, lub zimną i stanowczą odmową. Tym razem twarz jéj nabiegła szkarłatem, i w mgnieniu oka znów pobladła. Widocznie uczuła się wzruszoną. W oczach matki zajaśniało żywe zadowolenie.
— Nie chcę krępować woli twéj, droga moja, ani rozkazywać twemu sercu — rzekła z czułością i powagą; — nie mogę jednak zamilczéć, że oświadczenie, które dziś otrzymałaś, posiada w mych oczach daleko większą wagę, niż wszystkie uprzednie. Dotąd konkurenci twoi byli po większéj części albo ludźmi niepewnego charakteru i z nieustaloną jeszcze opinią, albo téż zbyt wyraźnymi spekulantami, starającymi się więcéj o mniemany posag twój, niźli o ciebie samę. Z panem Maryanem rzecz się ma całkiem inaczéj. Jest to młody człowiek, bardzo starannie wychowany, syn rodziców zacnych i od dawna z domem naszym sprzyjaźnionych, najlepszych zasad, konduity wzorowéj i niepospolitéj wśród młodzieży dzisiejszéj stateczności obyczajów i postępowania.