żało to prawie do zwyczajów rodzinnych, że jeżeli Stefan, po zamknięciu sklepu, nie przychodził sam do mieszkania swéj rodziny, Anna na chwil kilka, a często na dłużéj szła do niego.
I teraz więc, trzymając w ręku zapaloną świecę, któréj płomyk kołysał się od przewiewu wiatru, wnikającego przez drzwi od sieni, w szaréj wełnianéj chustce, zarzuconéj na ramiona, siostra Stefana wstąpiła na wschody z razu dość czyste i szczupłym płomykiem gazu nieco oświetlone, potém ciemniejsze, węższe i brudniejsze, aż powyżéj trzeciego piętra zakończone wązkim kurytarzykiem, zupełnie ciemnym, ze źle przystających do siebie desek, pośród obszernego pustego strychu zbudowanym. W głębi kurytarzyka tego, przez szparę, znajdującą się pomiędzy wykrzywionemi drzwiami a nadpróchniałym progiem, przeciskał się promień światła. Anna zapukała lekko do drzwi i weszła do izby Stefana.
Musiał z niecierpliwością oczekiwać jéj przybycia, bo, gdy weszła, powstał szybko z siedzenia i zanim miała czas słowo przemówić, pochwycił obie jéj ręce.
— Czy ty kochałaś go, Anno? — zapytał z daremnie powściąganą gwałtownością — powiédz mi! czyś ty go kochała?
Anna stała z czołem pochyloném na jego piersi, z rękoma uwięzionemi w jego dłoniach.
— Stefanie! — wymowiła cichym szeptem — je-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 129.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.