Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 132.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

śród drogi, zamiast pracować nad nimi i wywalczać ich sobie?
— Nie, — z powagą i stanowczością w głosie odpowiedział Stefan — myśl i sumienie twoje, Anno, poszukujące prawdy, spokojnemi być mogą. Byliśmy w prawdzie, czyniąc to, cośmy uczynili. Igranie z ogniem bezpieczném dla nikogo nie jest. Uczucie — to ogień. Mogliżeśmy być tak pyszni, tak zarozumiali, aby niezłomnie ufać w to, że, zamiast ugiąć i przekształcić innych, nie ugnie i nie przekształci ono nas samych? że gdy pozwolimy mu rozwinąć w piersi naszéj skrzydła ogniste, nie przepali ono całej siły naszéj, nie złamie w fatalnéj jakiéj chwili szału i zapomnienia zasad, które życiem naszém rządzą, nie zgasi wszystkich uczuć innych, nie zaćmi naszego rozumu?
Po chwili milczenia, mówił ciszéj, lecz z mocą:
— Kochałem tę kobietę... kocham ją może w téj chwili jeszcze; dla czegóż nie miał-bym powiedziéć ci tego wyraźném słowem? Wywierała na mnie wpływ czarodziejski. Zachwycałem się jéj pięknością, jak najcudowniejszą harmonią, odgadywałem w niéj naturę piękną, bogatą, a skrzywioną tylko i niedorosłą. Wkrótce spostrzegłem, że wplątywać się ona zaczęła w myśli moje, we wszystkie chwile dni moich, że trzeba mi jéj było coraz gwałtowniéj, częściéj, nieodzowniéj. Wtedy wśród ciszy nocnéj, w głębokiém skupieniu całego rozumu mego, myślałem