Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 178.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jak do herbaty, którą, nieustannie popijał, do rannych swych i wieczornych pantofli i fajki, osadzonéj na krótkim cybuszku z bursztynem.
Z synów pan Darzyc w najmilszéj zabawie swéj towarzyszy nie miał. Młodszy z nich, Adam, od powrotu z za granicy, gdzie parę lat bawił i zapewne trochę nazbyt bawił się, ciągle chorował; młodszy, Artur, od powrotu z uniwersytetu, który z przedostatniego kursu opuścił, ciągle czytał. Piérwszy jednak, pomimo ciągłych katarów, fluxyi i nerwowych gorączek, które mu czas pochłaniały, poczynał już trochę wkładać się do ojcowskiego trybu bawienia się i życia; drugi za to nie dawał dotychczas pod tym względem nadziei żadnych. Artur Darzyc, tak jak i Maryan Brochwicz, przedstawiał sobą wzór dla rówieśnéj młodzieży obywatelskiéj, i tak, jak Maryan, reprezentował najwyższą sumę przymiotów, dla młodzieży téj dostępnych. Nie grał w karty, nie pił, hulanek żadnych nie lubił, pieniędzy nie tracił, żebraków wspierał, z bratem podzielił się spadkiem, po matce otrzymanym, uczciwie i zgodnie, a o wzięciu się do gospodarstwa na folwarku swym, który dotąd oddawał w dzierżawę, od lat kilku stale zamyślał. Czytał tylko więcéj jeszcze daleko od młodego Brochwicza; tu i owdzie przebąkiwano, że nawet coś pisał, co zresztą wydawało się rzeczą prawdopodobną każdemu, kto patrzał na poważną nad wiek jego po-