Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 182.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy myślisz, że jesteś Krezusem, Arturku?
Artur zniknął na chwilę w obłoku, poczém, wypływając znowu na przestrzeń, rozjaśnioną światłem lampy, rzekł:
— Nic mnie to nie obchodzi, papo, bo kocham prawdziwie pannę Joannę i ożenił-bym się z nią, gdyby nie miała nawet ani grosza.
Rzekł to z mocą i uczuciem. Widać to było z wył razu twarzy jego ożywionéj i wzruszonéj, że mówi prawdę.
— No, dobrze, dobrze, Arturku, ależ zdadzą c się przecie i pieniążki.. ja się tam w wasze interesai nie wdaję, jesteście pełnoletni, wzięliście majątek po matce i urządzacie się, jak sami chcecie; ale słyszałem... obiło się coś o moje uszy, że ci dzierżawca straszliwie Kwiecin zrujnował...
Artur oddawna pogrążonym już był we mgle tytuniowéj i nieprędko wypłynął z obłoku. Wypłynął zaś z twarzą markotną nieco.
— Jest w tém trochę prawdy, papo — rzekł — ale nie potrwa to długo. Myślę już stanowczo wziąć się sam do gospodarstwa. Wprzódy jednak chcę upewnić się co do spraw mego serca. Panna Joanna podoba mi się niewymownie. Trzeba przyznać, że pani Brochowiczowa wychowała córkę swą tak, jak u nas tylko wychowywać młode panny umieją. Niewinna jak anioł, skromna, łagodna, uległa, obdarzona przytém wcale pięknym talentem do śpiewu, pan-