Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 216.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

on sam, ani nikt inny. Po kilku bowiem zamienionych potocznych wyrazach, pomiędzy dwojgiem narzeczonych zapanowało najgłębsze milczenie. W parę godzin po obiedzie, pani Natalska, napatrzywszy się na córkę swą, która, jakkolwiek zamyślona i poważna, prześlicznie wyglądała w czepeczku młodéj mężatki, odjechała wraz z zięciem. Teofila odeszła do swoich pokojów, państwo Brochwiczowie i pani Róża rozeszli się w różne strony domu, w salonie zostały tylko dwie osoby: Maryan i Żancia.
Maryan przez kilka poprzedzających godzin tak samo, jak w dniu wesela swego i we wszystkich dniach, które pomiędzy weselem tém, a dniem oświadczyn upłynęły, okazywał się zupełnie spokojnym, a w każdéj chwili i okoliczności zupełnie przyzwoicie rolę swą spełniającym. Ktokolwiek-by znał minione krótkie dzieje niedoszłych usiłowań umysłu i niespełnionych pragnień serca jego, ujrzał-by może w tym martwym nieco i sztywnym spokoju młodego człowieka coś nakształt biernéj rezygnacyi, fatalistycznego poddania się okolicznościom, które zapanowały nad nim, ponieważ on nad niemi zapanować nie potrafił, coś nakształt sztucznego uśpienia wszelkich wspomnień z przeszłości i myśli o przyszłości, a tymczasowego, wywalczonego nad sobą zadawalniania się uciechami i rozrywkami, które przynosiła mu teraźniejszość. W dniu tym był on nawet bardziéj ożywionym i mównym, niż dni poprze-