Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 219.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Przez kilka sekund nie otrzymywał odpowiedzi żadnéj, po chwili dopiero głos stłumiony i smutny wymówił obok niego:
— Serce mię boli bardzo, Marysiu.
Maryan, jakby go słowa te do reszty już wyrwały z zadumy, zwrócił twarz ku siostrze i, uśmiechając się, patrzał na nią przez chwilę.
— Serce cię boli! — wyrzekł żartobliwym tonem — jakże naiwnie i poetycznie wyrażasz się, moja ty mała siostrzyczko! ale prawda! tyś takie jeszcze dziecko!
Szczupła postać, pochylona śród cieniu nad poręczy fotelu, wyprostowała się nagle. Można było sądzić przez chwilę, że wstanie i odejdzie. Nie uczyniła jednak tego.
— Marysiu — wymówił ten sam co wprzódy głos cichy i głęboki — ja nie jestem dzieckiem... chciałam mówić dziś z tobą, jak siostra dorosła ze starszym bratem...
— Doprawdy? — uśmiechając się wciąż, odrzekł Maryś, — a więc o czémże mówić chcesz ze mną, moja ty siostro dorosła? Może o narzeczonym swym, którego, wierzaj mi, z największą przyjemnością zobaczę szwagrem moim?
— Marysiu! ja nie jestem dzieckiem! proszę cię, o proszę! nie mów do mnie takim żartobliwym tonem! mnie bardzo smutno!