Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 234.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mnie tak chodzić i mówić, jak powinna dorosła panna? dlaczegóż wydają mnie teraz za mąż? Mówią, że nie mogę jeszcze kochać, bo jestem dziecko, a wydają mnie za mąż! Słyszałam przecież zawsze, że kobieta powinna kochać swego męża! jakże ja go kochać będę mogła, kiedy jestem jeszcze takie dziecko, które samo nie wié, co się z sercem jego dzieje? Gdzie tylko zwrócę się, wszyscy mi mówią o wielkich przymiotach pana Artura! Może on i ma te przymioty wszystkie! ale cóżem ja winna, że ich nie widzę, nie rozumiem... nie cierpię go! zimny, pospolity! takiego, jak on, na każdym kroku spotkać można! W dniu zaręczyn ze mną, mówił mi o obowiązkach... Obowiązki! słyszę o tém ciągle, ale nie wiem, co to znaczy! po co mówić dziecku o tém, czego ono nie rozumié? ja pragnę serca, miłości... pragnę, aby mnie ktoś kochał nad wszystko, i szczęśliwym był, gdy mu okażę, że kocham go także...
Umilkła, zmęczona słowami, które wylewały się z jéj piersi palącym, niepowstrzymanym potokiem, ale po chwili znowu mówić zaczęła:
— Nikt mnie nigdy nie kochał... nikt... nikt... jeślim kiedy uczuła, że mi serce mocniéj uderza, i chciała przytulić się do czyjéj piersi, mówiono mi, że to exaltacya.. cóż ztąd? może to była i exaltacya, ja nie wiem, ale czułam zawsze, jak uczucie, którego nie okazałam, z ust moich, które zamknęły się, z oczu moich, które powinnam była spuszczać, spływało mi