Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 237.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

czuję i myślę, bo nieśmiałość usta mi zamyka? że nie mogę dla ich zadowolenia wyrzec się ideału mego, bo prócz niego, żadnego innego na ziemi nie znam i nie widzę? że nie mogę odtrącić go od siebie, bo wierzę, że miłość jego dla mnie świętą jest i wielką, że jeśli-bym go zawiodła, złamały-by się orle skrzydła jego duszy, że umarł-by on może przeze mnie!...
W najwyższém uniesieniu podniosła twarz bladą wciąż, lecz oświeconą gorączkowym blaskiem oczu, rozplotła ręce i jedném ich poruszeniem zsunęła z głowy starannie upięte na niéj warkocze. Podwójne szpilki z brzękiem żelaza posypały się na podłogę, a kręte pasma kruczych włosów, wbrew symetryi, tak pilnie przez panią Herminią przestrzeganéj, zakryły jéj czoło i grube uploty opadły za uszyma na szyję i plecy. Drżącemi palcami rozpięła jedwabny stanik, zdjęła go szybko, a gdy upadł na ziemię, zaczęła rozwiązywać i rozrywać sznurki gorsetu. Niecierpliwym, nerwowym ruchem uwolniła kibić swą od ściskającego ją przyrządu, i rzuciła go zdala od siebie, w odległy kąt pokoju. Teraz, gdy z rozrzuconemi włosami, z nagiemi ramiony i na pół odkrytą piersią, przyodziana do pasa cienką tylko tkaniną, zdobnéj w haft bielizny, a poniżéj opłynięta fałdzistą draperyą strojnéj, szeleszczącéj sukni, stała w gorącéj łunie dogasającego ogniska, postać jéj wydawała