Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 238.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się uosobieniem chaosu myśli i bezładu uczuć, przedstawiała wzór do obrazu zbuntowanego anioła.
— Nie chcę dłużéj tych kajdan! — zawołała, pełnym pogardy i nienawiści wzrokiem patrząc na leżący w kącie pokoju przyrząd, z płótna, stali, sznurków i rogów złożony; nie chcę dłużéj tych kajdan, ani dla ciała mego, ani dla duszy! swobody! ach swobody! swobody! swobody! znajdę ją przy nim! On nie powié, że jestem dzieckiem i powinnam być posłuszną! on nie usunie mnie od siebie, gdy mi serce mocniéj uderzy, a gdy zechcę powiedziéć, że kocham, nie będzie mi mówił, że to exaltacya! będę dla niego gwiazdą polarną, a on będzie ideałem moim, i dusze nasze polecą razem w świat sztuki i miłości, swobodne od kajdan zmateryalizowanego świata, kochające się tak, jak kochać się można tylko w marzeniu! Sam Bóg zesłał mnie dla niego za anioła pocieszyciela, i nie odstąpię go nigdy! przeniosę wszystko, porzucę wszystkich, poświęcę się dla niego!
Zmęczona długiém i namiętném mówieniem, z siłami wyczerpanemi wybuchem i gwałtem uczuć, osunęła się na ziemię, i na-pół omdlałą głowę opuściła na kolana pani Róży. Podniosła ją jednak wkrótce.
— Ciociu! — szepnęła błagalnie — ty nas kochasz... ty musisz ratować mnie i jego... prosiłam ojca i brata o ratunek i radę... nie usłuchali mnie...