Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 241.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i prędziutko, cichutko, tajemniczo wysunęła się z domu.
W parę minut po jéj wyjściu, do pokojów na górze wbiegła Drylska i zawołała w progu:
— Wszyscy już przy herbacie siedzą. Pani pyta się, dlaczego panienka na dół nie przychodzi?
Odpowiedzi nie było. Żancia leżała już w pościeli rozebrana zupełnie, z zamkniętemi oczyma, z głową do połowy utuloną w kołdrze.
— Śpi — szepnęła duegna, pochylając się nad rozognioną twarzą dziewczyny — niech sobie śpi nieboractwo! Zmęczyła się wczorajszemi tańcami, a i temi zaręczynami także, co to sprawili jéj, Panie odpuść, ani pytając, ani prosząc!
Z ostrożnością, na palcach przeszła przez pokój, i zatrzymując się u drzwi, wstrząsnęła głową z niejakiém zakłopotaniem.
— Pani będzie gniewać się na mnie, żem jéj pozwoliła położyć się bez wiedzy pani, i że przed położeniem się nie oddała ona nikomu „dobranoc!” No! niech sobie gniewa się! Kiedy zaręczyli ją i chcą, aby szła za mąż, to już przecie powinni pozwalać i na to, aby, nie pytając się nikogo, szła spać kiedy zechce...