Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 242.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
VI. Za co? dlaczego?

Wbrew przewidywaniom Drylskiéj, pani Herminia przyjęła wiadomość o przekraczającém reguły domowe położeniu się do snu swéj córki nietylko bez wymówek i niezadowolenia, ale z zupełną, obojętnością, roztargnieniem i zamyśleniem spowodowaną. Przy stole, zastawionym przyborami do herbaty, państwo Brochwiczowie siedzieli tylko we dwoje, a pan Jan, tak jak i pani Herminia, miał minę zafrasowaną nieco, a bardziéj jeszcze zdziwioną.
— Nie domyślasz się, gdzie mógł-by on bawić tak długo? — zagadnęła męża pani Herminia, gdy tylko Drylska, ułatwiwszy się z przyrządzaniem herbaty, wyszła z pokoju.
— Bynajmniéj — odparł pan Jan — nie sądzę, aby ktokolwiek pomyślał dziś o zaproszeniu go do siebie... zaprosiny takie były-by zupełnie nieprzyzwoitemi, a nawet niedelikatnemi.
Pani Herminia wzruszyła ramionami.
— Przecież — rzekła — gdyby Maryś otrzymał podobne zaproszenie, powinien-by ze wszech względów odmówić, i piérwszy wieczór po ślubie spędzić z żoną.
— Naturalnie — potwierdził pan Jan, i oboje małżonkowie milczeli długo, z niespokojnością oczekując odgłosu dzwonka, który-by im oznajmił powrót od dwóch godzin nieobecnego syna.