Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 246.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jętém; cóż bowiem znaczyła jéj nieobecność, wobec trwającéj od dość wczesnego ranka nieobecności w domu młodego nowożeńca.
Maryan wyszedł dnia tego z domu o dość wczesnéj porze, i nie było go jeszcze o zwykłéj obiadowéj godzinie. Teofila oznajmiła przez służącego, że jeść będzie obiad w swoich pokojach.
Państwo Brochwiczowie zasiedli do stołu, zmieszani oboje i zafrasowani, ale, przez wzgląd na córkę i młodszych synów, nie wyrzekli ani jednego wyrazu w przedmiocie, który zadziwiał ich i niepokoił.
Po obiedzie jednak, pan Jan nie mógł już spokojnie oddawać się czytaniu. Wstawał co chwila z krzesła, dzwonił i zadawał służącym pytanie:
— Czy syn mój wrócił?
Maryan nie wracał.
Pani Herminia przechadzała się po domu krokiem coraz mniéj poważnym i spokojnym. Parę razy wchodziła do pokojów synowéj i opuszczała je z twarzą coraz bardziéj zasępioną.
Żancia nie zasiadła dnia tego ani razu do fortepianu, od kilku godzin nie wyszywała już w krosnach i nie ukazywała się nawet wcale w bawialnych pokojach; ale pani Herminia, wbrew wszystkim swym zwyczajom, nie przywoływała córki do siebie i nie napędzała jéj do codziennych obowiązkowych zajęć. Cała myśl jéj zajętą była tą razą tak niezwykłém, i ze względu na okoliczności, nieprzyzwoitém wydale-