Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 250.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pojechała obrażona i ledwie niepłacząca — mówił do żony z wielkim smutkiem i gniewem — ciekawym, co pomyśli sobie pani Jadwiga o nas i o Maryanie, gdy zobaczy córkę swą w takiém usposobieniu. Przyjęliśmy do rodziny naszéj osobę młodą, śliczną pod każdym względem, wypieszczoną i nad wszystko ukochaną przez matkę, i na trzeci już dzień po wejściu jéj w dom nasz, doświadcza ona śród nas zmartwienia, lekceważenia. Zawstydza to mnie i martwi do najwyższego stopnia!
Udał się do gabinetu swego i zasiadł przy lampie z książką. Ale nie mógł przeczytać ani jednéj stronicy. Blada i zimna twarz młodéj synowéj stała wciąż przed jego oczyma; ubliżenie, które spotkało ją ze strony jego syna, ciężyło mu na sercu. Po godzinie poszedł znowu do żony.
— Niéma Maryana? — zapytał krótko.
— Niéma — również lakonicznie odpowiedziała pani Herminia, która tylko co właśnie zstąpiła ze wschodów, prowadzących do pokojów, na górze położonych. — Feralny dziś jakiś dzień dla nas — mówiła daléj — Żancia zachorowała na ból głowy i położyła się do łóżka.
— Ból głowy przejdzie — rzekł pan Jan — jeśli zresztą dziecko ma trochę gorączki, wezwij doktora; z Maryanem gorzéj, bo zupełnie niewiadomo, gdzie się on obraca i co się z nim dzieje. Jeżeli za godzinę nie wróci jeszcze, pójdę na miasto i dowiem się,