Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 251.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

czy niéma go w którym ze znajomych nam domów. Zaczynam doprawdy mieć bardzo przykre i różnostronne obawy.
W salonie pani Natalskiéj zmrok zapadał, gdy służący oznajmił, że przed domem zatrzymał się powóz młodéj pani Brochwiczowéj. Pani Natalska z okrzykiem radości i żywością uczucia, które nie ogląda się na żadne względy wieku, lub powagi, rzuciła się ku drzwiom na spotkanie córki. W progu już objęła ramionami jéj kibić i, gorące usta przyciskając do pochylającego się ku jéj ręce czoła Teofili, z pełną wylania czułością mówić zaczęła:
— Jakże to dobrze, że przyjeżdżasz dziś i sama jedna! O! nie obraź się tylko na mnie za swego Maryana! lubię go serdecznie i za syna uważam. Ale widzisz, tyle pytań mam ci zadać, o tylu rzeczach pragnę z tobą pomówić! Wczoraj wprawdzie widziałam cię w twém nowém otoczeniu kochaną i szanowaną, ale dziś zjęła mię wielka niecierpliwość pomówienia z tobą sam-na-sam, pomówienia z tobą tak, jak tylko matka, z córką mówić może, z sercem przy sercu, z ustami przy ustach! Była-bym przybiegła do was sama choć na chwilę, ale miałam skrupuły! Nie chciałam mącić wam obecnością trzeciéj osoby tych piérwszych chwil, w których serca wasze powinny przeniknąć się do głębi i spoić węzłem, mającym trwać życie całe! nie chciałam okazywać ani cienia nieufności tym zacnym ludziom, którzy z taką miło-