Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 254.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiła matka — myślałaś, że pokochasz go z czasem? alboż go nie kochałaś!
Ból, czy wstyd, czy może obawa zadania ciosu sercu matki, tamowały z razu głos młodéj kobiety. Była to jednak dla niéj chwila rozpaczy i zwątpienia, w któréj milczéć nie mogła. Pochyliła twarz na obie dłonie i szepnęła:
— Nie!
Pani Natalska pochwyciła córkę w ramiona, jak-by ją przed jakiémś nagle dojrzaném niebezpieczeństwem ochronić chciała.
— Dziecko moje! — mówiła szybko i z cicha — coś ty powiedziała? to nieprawda, albo ja źle usłyszałam! Wszakże ja wiem, czém jest małżeństwo bez miłości, długie, długie życie bez domowego szczęścia... ja dla was, dla ciebie i siostry twéj, lękałam się zawsze życia takiego... pozwoliłam wam rozpatrywać się wśród świata do woli, poznawać ludzi, którzy was otaczali... nigdym żadnéj z was nie zmuszała do niczego, tém bardziéj do tak ważnego kroku, jak wybór męża... jeżeliś go nie kochała? dlaczego? dlaczego?
Zadawała pytania te szybko, natarczywie, gwałtownie, odrywała dłonie córki od jéj twarzy, i badawcze, trwożne spójrzenie zatapiała w oczy jéj, błyszczące śród zmroku łzą i ogniem. Teofila nieodpowiadała długo; w zawstydzeniu jakby głębokiém chyliła głowę ku kolanom matki, aż nako-