Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 257.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

szcze dobrze, ale natrętną, upartą. Nagle drgnęła i wytężyła wzrok w stronę salonu, w któréj ozwał się płacz cichy, i zaszeleściła powoli sunąca się po posadzce jedwabna suknia. W głębi oszklonéj alkowy, śród szarego światła, wnikającego przez szerokie szyby, podniosła się z sofy, na któréj niewidzialna i zapomniana, spoczywała dotąd smukła i wiotka postać starszéj jéj córki. Żona Adama Darzyca, zwana powszechnie w towarzystwach smutną Heleną, powolnym i chwiejącym się krokiem przebyła salon i, osunąwszy się na posadzkę u nóg matki, z cichym płaczem zarzuciła ramiona na szyję siostry.
— Słyszałam wszystko, Teofilo, słyszałam wszystko! — mówiła śród łkań nerwowych. — A jam myślała, że ty przynajmniéj szczęśliwszą ode mnie będziesz... i dlatego taiłam wszystko, com czuła... w dniach niewymownych męczarni serca, cierpiałam z poddaniem się... w milczeniu...
Pani Natalska wyprostowała się, jak struna, i gwałtownym giestem pochwyciła rękę starszéj córki.
— Męczarni serca!.. — powtórzyła głuchym głosem — więc doświadczałaś ich, Heleno! więc domysły moje i przypuszczenia, od których odwracałam oczy, w które zaglądać lękałam się, mówiły mi prawdę! Więc twoje łzy częste i szybkie więdnięcie i upadanie na siłach, nie z samych tylko fizycznych cier-