Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 259.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sił mi zabrakło, i powiedziałam wszystko... cóż znaczę i pocóż żyję na świecie?... Głowę mam pełną marzeń powiędłych, ręce bezczynne i pierś pustą..... O! jakże nie miałam zapłakać i powiedziéć wszystkiego, skoro ujrzałam, że przyszłość mojéj siostry będzie taką samą!...
Po tych słowach Heleny, zapanowało długie milczenie, śród którego słychać było tylko szybki i głośny oddech pani Natalskiéj, głębokie i ciężkie westchnienia Teofili, i usilne, lecz nadaremne mocowanie się z nerwowym płaczem jéj siostry. Po chwili, śród grupy, którą składały trzy te osoby, ozwał się szept cichy, lecz przeszywający.
— Bawiła się ciągle... myślała, że życie to tylko zabawa...
Snadź w głowie matki, spiorunowanéj wszystkiém, co słyszała, legła znowu ciężka, jak ołów, i uparta, jak straszna wątpliwość, myśl, zawarta w tych kilku słowach, które wplątały się w żałosną mowę jéj córki. Po chwili mówiła daléj:
— A jam was tak kochała! Wszystkie nadzieje moje w waszéj przyszłości złożyłam! Przyszłe szczęście wasze było jedyném słońcem, które osuszało łzy moje i rozjaśniało mi życie! Dla szczęścia waszego przenosiłam w milczeniu wszystko, co mi kiedy dolegało... dla niego pracowałam i rachowałam... myśląc o niém, bawić się i do ludzi uśmiechać się mogłam... aby sprowadzić je ku wam... aby je zapewnić, czyni-