Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 267.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
VII. Spóźnione odkrycia.

Była godzina wieczorna przeszło dziewiąta, gdy Jan Brochwicz, niespokojny o syna, zgryziony odjazdem synowéj, nie wiedząc sam, co myśleć i czego się po tém, tak rychło zaszłém, młodego małżeństwa nieporozumieniu spodziewać, wyszedł na miasto. Zaszedł najprzód do mieszkania Darzyca ojca. Pora nie była jeszcze tak spóźnioną, aby przybycie jego zadziwić mogło kogokolwiek tam, dokąd ochotnicy bawienia się przy zielonych stolikach przybywali we wszelkich porach i zawsze mile witanymi bywali. Wprawdzie pan Jan do ochotników takich nie należał, niemniéj jednak zaproszono go z pośpiechem do zajęcia miejsca przy jednym ze stołów. Odmówił uczestnictwa w grze, co zresztą czynił zawsze prawie, i pokrywając zmartwienie swe i niepokój machinalnie prowadzoną rozmową, rozejrzał się po obszernym pokoju, napełnionym dość liczném gronem mężczyzn. Maryana tam nie było. Brochwicz zauważył, iż w zebraniu tém nieobecni byli także obaj synowie gospodarza domu, obaj bracia Natalscy i inni młodzi ludzie, którzy jednak dość zwykle uczęszczali do téj szkoły dostyngowanego poziewania i honorowego zabijania czasu.
— Cała młodzież kędyś emigrowała, a więc i Maryan z nią jest zapewne! — pomyślał Brochwicz, i nie-