Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 282.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

plebsu, gdyśmy przecie patrycyusze i głowy nieść musimy wysoko! Więc hasło nasze: bez ideału i bez mamony! Z czarą przy ustach, wśród woni pasztetów, poziewając i śmiejąc się, śmiejąc się i poziewając naprzemian, bez niepotrzebnych ciężarów, ni próżnych ambicji, wesoło lub sennie, lecz przedewszystkiem dumnie i hucznie, jak dumnych i sławnych przodków potomkom przystało, żyjmy, panowie, nim w nas i wkoło nas, jak mówią Niemcy, wielki krach nastąpi...
— Co ci się stało, szwagierku? — zawołał jeden z Natalskich — niech mnie dyabli wezmą, jeśli cię choć trochę rozumiem!
— Wpadasz w melodramat, mon cher! ozwał się dyszkant Adama Darzyca.
— Artur pochylił się nieco ku mówiącemu, i dotykając jego ręki, rzekł półgłosem:
— Słuchaj Maryanie! tyś nie wesoły dziś, ale — zrozpaczony!
Ten, do którego wszystkie słowa te zwróconemi były, nie słyszał ich, lub słyszeć nie chciał. Przepełniała go nawskróś i porywała werwa niezdrowa, ze wzburzonych uczuć, z rozdrażnionych nerwów, z wyobraźni trunkiem i ciemnemi myślami rozognionej powstała.