Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 286.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Jan opowiedział żonie biesiadną scenę w hotelowej sali, rolę, jaką pośród niej odgrywał Maryan, i dziwne, pełne bolesnego znaczenia jego słowa.
— A! — zawołał po chwilowem milczeniu — zkąd mu ten szał nagły, ta niepojęta jakaś rozpacz, to szyderstwo i zwątpienie straszne, nie tylko o sobie samym, ale o wszystkiem, co i czcić i kochać uczyliśmy go od dzieciństwa?
Powiódł dłonią po czole, ale nie już zwyczajnym sobie giestem, znudzenie i zmęczenie codziennemi kłopotami życia objawiającym, ale ze smutkiem, obawą i niezwykłą sobie gwałtownością. Pani Hermina usiadła obok męża, a gdy umilkł szelest jedwabnej jej sukni, w salonie, oświetlonym jedną lampą, zapanowała cisza zupełna.
— Mój Boże! — zawołał pan Jan po długiem milczeniu — taki byłem zawsze dumny z tego syna! tak ufny w charakter jego i przymioty! Wydawał się zawsze tak dobrym, statecznym, poważnie myślącym i czującym człowiekiem... W nim złożyłem najpiękniejsze nadzieje moje, a ile razy dręczyły mnie osobiste troski i obawy, ile razy widok nieszczęść i upadków ogólnych serce mi rozdzie-