Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 295.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

która, milcząca i surowa, zmierzyła go badawczém spójrzeniem, i zwrócił się ku ojcu.
— Służący oddał mi twoję kartkę, ojcze, którą, jak mówił, napisałeś w hotelu. Rozkazałeś mi, ojcze, abym natychmiast wracał do domu. Czy jestem na co potrzebny? dlaczego, ojcze, przychodziłeś do hotelu?
Mówiąc to, silił się na spokój, ale bezładność mowy, blask oczu i niepokój poruszeń, okazywały w nim sztuczne i niezdrowe podniecenie, będące skutkiem tak nadmiernego użycia trunku, jak i kilku godzin, spędzonych w gorączce i szale hulaszczéj zabawy.
Pani Herminia zsunęła brwi, w sposób, który, objawiał boleść i zarazem gniewną urazę.
— Nie spodziewałam się, Marysiu — wyrzekła z dumą i wyrzutem — abyś ośmielił się kiedykolwiek stanąć przed rodzicami twymi, przed matką twoją, w stanie takim, w jaki wprawiła cię wesoła zabawa, któréj dziś byłeś uczestnikiem i nawet przewodnikiem.
Na te słowa matki, Maryan spuścił wzrok i przygryzł z lekka drżącą wargę. Ozwały się w nim przyzwyczajenia całego życia i dały mu pojąć, że w istocie stan, w jakim się znajdował, musiał dotkliwie razić oczy jego matki. Zmieszanie jego przecież trwało bardzo krótko.