Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 298.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ły, ale głos rozkazującym był niemal, gdy wyrzekł:
— Mów! chcę wiedziéć, co się z tobą stało?... mów! proszę cię o to, jak przyjaciel, i rozkazuję, jak ojciec.
Maryan zatrzymał się nagle i stanął jak wryty na miejscu.
— Mój ojcze! — zaczął szybko — wolał-bym o tém nie mówić, ale... ponieważ rozkazujesz... Co się ze mną stało? Nic doprawdy nadzwyczajnego! stało się to, co staje się codziennie z dziesiątkami takich młodych ludzi, jak ja... kochałem jednę kobietę, a ożeniłem się z drugą... ale to mniejsza... bagatelna sprawa serca, rzecz sentymentów, którym poddałem się był przecież jak student... o tém zapomnę, ale... o czém zapomniéć trudniéj, to, że mieniem niekochanéj przeze mnie kobiety podparłem się, jak żebrak kijem, cudzemi rękoma wystruganym... poprostu ukradłem mienie to, aby miéć bez trudu i walki pieczone gołąbki... O tém nie zapomnę, bo dało mi to miarę samego siebie i wszystkiego, do czego jestem zdatny, bo stanęło w sprzeczności z temi pięknemi zasadami, o których mówiłeś przed chwilą, mój ojcze, i nauczyło mnie smutnéj prawdy, że, znając wszystkie te zasady, lecz nie mając dość sił do rządzenia się niemi, można zostać takim samym łotrem, jakimi bywają ci, którzy ich wcale nie znają... można... pogardzić sobą i zwątpić o wszystkiém, co