Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 299.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie jest poduszką miękką, pianą szampana i śmiechem towarzyszy...
Maryan nie skończył jeszcze mówić, gdy pani Herminia porwała się z kanapy, i wzrok pełen przerażenia wlepiła w drzwi od sąsiedniéj sali.
Pan Jan także, zamiast odpowiedziéć synowi, stał nieruchomy, oniemiały, w te same drzwi wpatrzony. Na progu sali jadalnéj wyprostowana, blada, z oczyma ciskającemi błyskawice z pod brwi ściągniętych, stała pani Natalska. Przybycia jéj nikt nie usłyszał, niepostrzeżona przebyła ciemny pokój, i od kilku chwil już była świadkiem toczącéj się pomiędzy rodzicami i synem rozmowy. Teraz nie zwróciła najmniejszéj uwagi na obojga małżonków, pojawieniem się jéj spiorunowanych, ale, budząc się jakby ze skamieniałości, w jaką wtrąciło ją z razu to, co usłyszała, postąpiła ku zięciowi. Za nią blada téż bardzo, z rękoma obwisłemi na suknią i z pochyloną głową, ukazała się Teofila. Pani Natalskiéj usta drgały, otwierały się i zamykały znowu, nie mogła odrazu zdobyć się na głos i słowa, zapierane w jéj piersi boleścią i oburzeniem.
— A więc — wybuchnęła nakoniec, drżąca cała i prawie nieprzytomna — a więc kochałeś pan inną kobietę, a ożeniłeś się z moją córką! podparłeś się jéj mieniem, jak żebrak kijem, który mu podano. I na trzeci dzień po ślubie uznałeś za stosowne opuścić ją... okazać jéj obojętność swoję... wzgardę niemal... Czyś