Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 303.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiła Teofila — nie powinnam-że błędu mego okupić największém choć-by cierpieniem?
— Zawiedziono mnie! nie mam-że prawa cofnąć się ze związku, opartego na kłamstwie?
— Wzięto mnie dla mienia mego, nie dla mojéj osoby! nie mogęż odebrać saméj siebie od tego, który posiadać mnie nie chciał i nie chce?
— Nie powinniście, nie możecie, nie macie prawa! — zawołały jednogłośnie dwie matki.
— Co Bóg sam związał, tego ludzie rozwiązać nie mogą!
— Co ludzie uznają za zdrożne i hańbiące, tego, mianowicie kobieta, strzedz się winna, jak ognia!
— A zresztą — zawołały znowu jednogłośnie — prawa kościelne na rozłączenie się wasze nie pozwolą! Możecie rozstać się i żyć z dala od siebie, ale niezależności waszéj nie odzyskacie nigdy, nie wynagrodzicie sobie wyrządzonéj wzajem krzywdy, nie odbudujecie rodzinnego ogniska!
— Więc sprobujcie przynajmniéj żyć ze sobą!
— Czas was pogodzi! młodość was pocieszy! dzieci was połączą!
Wśród całego tego gwaru, jeden tylko Jan Brochwicz pozostał milczącym. Nie połączył się on z dwiema kobietami, aby prośbą i namową napominać do zgody zwaśnioną parę. Jako mężczyzna i człowiek myślący, sceptyczniéj nieco zapatrywał się on tak na sądy i opinią świata, jak na doskonałość i nie-