Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 304.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

naruszalność pewnych ustaw. Wiedział on dobrze, iż wszystko, co powstaje z fałszu i nieuczciwości, nie może w następstwie swém zrodzić nic innego, prócz nowych nieuczciwości i fałszów; że przysięga nieszczera, przed ołtarzem złożona, nic nie zabezpiecza; że w małżeństwie takiém, jak to, które miał przed oczyma, młodość — to tylko jeden więcéj czynnik cierpienia, czas — to różne tylko fazy nieszczęścia i stopnie zepsucia, dzieci — to tylko przedłużenie na pokolenia rodzicielskich nieszczęść i win. Wiedział o tém, więc ani jedném słowem nie poparł próśb i namów dwóch kobiet, ale téż i nie sprzeciwiał się im ani jedném słowem. Wiedział, że sprawa to ze wszech stron przegrana. Wiedział, że wina, popełniona przez dwoje ludzi tych, była tą właśnie, któréj naprawieniu sprzeciwiają się tak ustawy, jak obyczaje; że nieszczęście, które oni ściągnęli na swe głowy, było takiém, przeciw któremu nic mocy nie ma, oprócz jednéj śmierci. Nie mówił: pozostańcie z sobą, ale i nie powiedział także: rozstańcie się, bo o ile naprawienie związku tego, występnego w swych podstawach, uważał niepodobném, o tyle był pewnym, że rozerwanie go w sposób logiczny, i jedynie zbawiający, bo stanowczy, było tak trudném, że także niepodobném prawie. Milczał więc, i tylko patrząc na dwoje tych ludzi, tak młodych, pięknych, a tak srodze i nieodwołalnie uwikłanych w sieci własnych swych błędów i niedołężności, z niewyłowio-