Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 308.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stały się zupełnie do wyczytania niepodobnemi. Pan Jan nie skończył jeszcze czytania, gdy Maryan, zapominając o wszystkich, doznanych przed chwilą, osobistych wrażeniach i uczuciach, drżący cały od gniewu i bólu, rzucił się ku drzwiom.
— Dokąd idziesz? — stłumionym głosem rzekł pan Jan — pociągu kolei żelaznéj nie dopędzisz, a nim jutro w południe odjedzie inny, oni będą już po ślubie.
Zwrócił się nagle ku żonie i, rzucając spójrzenie na syna, zawołał:
— Doktora!
Pani Herminia nie wydała najlżejszego okrzyku nie wymówiła ani jednego słowa, ale zemdlona upadła w objęcia męża.


Zakończenie.

Cztery lata minęło, i był to już dziesiątek bieżącego stulecia ósmy.
W pogodną, lecz późną jesień, roku tysiąc ośmset siedmdziesiątego drugiego, po ogołoconych ze zbóż polach, jednéj z najrozleglejszych i najmniéj zaludnionych równin lidzkiego powiatu, rozpościerały się i nad żółtą ściernią ulatywały srebrne nici pajęczyn;