Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 309.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

na miedzach samotne grusze polne stały, zróżowione ostatniemi promieńmi słońca, staczającego się za jaskrawy szlak obłoków; gdzieniegdzie szarzały śród widnokręgu zarośle karłowatéj choiny; krzywe wierzby, rozłożyste leszczyny i giętkie łozy, ocieniały pośród łąk zżółkłych szyby wód mętnych i stojących; gromadki nizkich krzyży wznosiły się nad cmentarzami wiejskiemi. Pora i miejsce smutne były, lubo nie pozbawione pewnego melancholijnego wdzięku, przywiązanego do barw, widoków i odgłosów jesieni, do jednostajności równin i ciszy miejsc samotnych. Rzadkie wsie, z nielicznych nizkich i szarych chat złożone, i rzadsze jeszcze od nich dwory szlacheckie, bardzo mało przyczyniały się do rozweselenia i urozmaicenia okolicy téj, po któréj, z odgłosem pocztowych dzwonków, czterema końmi ciągnięty, posuwał się szybko lekki powóz Jana Brochwicza. Posuwał się on ku małemu dworkowi, samotnie śród żółtéj równiny rzuconemu, przyozdobionemu kilku włoskiemi topolami i niewielkim sadem owocowym, tworzącym dla starego domku, o czterech frontowych okienkach, tło w lecie zielone, teraz złociste od zeschłego na drzewach liścia. Przed domkiem był dziedzińczyk niewielki, na-pół walącym się płotem opasany, parę budowli gospodarskich, mocno zachwianych na sile i zdrowiu, kilka grządek kwiatowych, okrytych zeschłemi badylami oddawna przekwitłych aster i georginii, parę ławek drewnianych, ustawionych z obu