Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 317.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ła pewnego dnia dawną duegnę Żanci i rzekła do niéj:
— Panna Drylska nie może dłużéj w domu naszym pozostawać...
Dryskiéj oczy napełniły się łzami, splotła jednak ręce z giestem rezygnacyi i odrzekła w pokorze:
— Spodziewałam się oddawna, że pani mi to powié, a jednak klnę się na rany Chrystusa, żem temu nieszczęściu winną nie była...
— Proszę o tém nie wspominać przede mną, — zsuwając brwi, przerwała pani Brochwiczowa — sądziłam, że pannie Drylskiéj przyjemnie będzie spędzić koniec życia w ulubionym jéj lidzkim powiecie?...
Stara sługa, nie mogąc powstrzymać się daléj, zalała się łzami.
— A tak — rzekła — cóż robić? pójdę na starość tułać się po braterskich kątach... może mnie siostra na łaskawy chleb przyjmie, albo brat proboszcz...
— Panna Drylska jest jeszcze w sile wieku i mogła-by przydać się bardzo komuś... komuś, zostającemu w przykrém położeniu... jakiéj młodéj mężatce naprzykład, która pannę zna od dzieciństwa i miała do niéj zawsze wielkie zaufanie...
Pani Herminia powiedziała to takim tonem, że Drylska wytrzeszczyła szeroko oschłe nagle z łez oczy,