Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 318.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i niepewna, czy ukryty sens mowy swéj pani dobrze wyrozumiała, jąkając się, zawołała:
— Pani moja! królowo moja! czy to być może! czy pani mnie pośle naprawdę do téj gołąbeczki naszéj kochanéj... do téj dzieciny naszéj opłakanéj...
Pani Herminia powstała ze sztywną postawą i surową twarzą.
— Proszę przede mną o tém nie wspominać… — rzekła sucho — niech panna Drylska jedzie do swego ulubionego lidzkiego powiatu, a jeżeli tam za jéj usługi nie będą mogli słusznie wynagrodzić, znajdziesz to panna u mnie...
Żadne drgnięcie nie poruszyło twarzą pani Brochwiczowéj, gdy mówiła te słowa, łza nie zwilżyła jéj oka, głos nie zadrżał. Raz jeszcze dała ona dowód takiego powściągania i ukrywania swych uczuć, jakie poważnéj i dystyngowanéj damie przystoi, gdy, nie pozwalając wspominać przed sobą imienia córki, z suchém okiem i zimną twarzą, posyłała przecież córce téj starą i wierną sługę, aby była dla niéj pomocnicą w nowém położeniu, i pocieszycielką w przypuszczalnych strapieniach. Drylska tedy przybyła do Cieciorkowszczyzny przed trzema przeszło laty, i powitana przez Żancię z niewypowiedzianą czułością, pozostała przy swéj, jak wyrażała się, ukochanéj i opłakanéj dziecinie. Zupełny brak przysmaków zastępowało jéj, niedalekie sąsiedztwo okolicy Dry-