Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 323.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sztą odwlecze tylko katastrofę na czas pewien; że Darzyc ojciec grywa zawsze w preferansa, i grywać zapewne będzie do śmierci, gdyż czasu, majątku i chętnych sąsiadów, wystarczy mu do grobu; że nakoniec Artur Darzyc zamyśla wciąż stale wziąć się do gospodarstwa w Kwiecinie, tymczasem jednak odnowił kontrakt z dzierżawcą, i zamknięty, jak pustelnik, w swym ustronnym, wiejskim domu, odczytuje codziennie po kilka tomów książek, których zresztą bardzo piękną zbiera kolekcyą. Nie ożenił się dotąd, i nietylko, że nie ożenił się, ale od czterech lat okazuje wyraźną niechęć i wzgardę względem płci pięknéj, mówiąc otwarcie każdemu, kto go tylko chce słuchać, że nie wierzy w niewinność, ani żadną inną cnotę niewieścią. Sceptycyzm ten dawny narzeczony Żanci posunął do tego stopnia, iż, jak wieść niesie, napisał i wkrótce podać ma do druku książkę, którą jak na dłoni dowiedzie światu, że kobieta jest z natury swéj fałszywą, najgorszemi instynktami obdarzoną istotą, i że mężczyzna, ceniący godność swą i spokój, nie powinien nigdy przywiązywać do niéj więcéj wartości, niż do puchu, ładnego, lecz marnego, kwiatu, wonnego, lecz truciznę kryjącego w swém łonie, ozdoby życia lub domu, miłéj i koniecznéj poniekąd, lecz kruchéj jak szkło, podstępnéj jak obłuda, z postacią anioła, a duszą — nie szatańską nawet, bo — żadną.
Żancia słuchała wieści tych dość obojętnie, przy