Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 366.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wierzę w Boga... — szepnęło dziecko, walcząc z drutem swym, który nie chciał jakoś wchodzić w zbyt ciasne oczko pończochy.
— Wszechmogącego...
— Wszechmogącego, — powtórzyło dziecię.
— Ale ty nie rozumiész, co to znaczy... ja ci to zaraz wytłómaczę... Boga nazywamy Wszechmogącym dla tego, że on wszystko może... rozumiész?
Julianka znowu nie robiła pończochy, tylko z rękoma na kolanach i podniesioną głową, zamyślone oczy wlepiała w twarz swéj nauczycielki. Po chwili zapytywała:
— A dlaczegoż Pan Bóg nie kazał temu ptakowi zanieść mię do pani Jakóbowéj, albo do pana rymarza... ich dzieciom lepiéj niż mnie...
Siwa głowa staruszki aż zatrzęsła się cała.
— No, no, — zaszeptała, — w młodéj dziecinie... zkąd jéj się takie pytania biorą!
Potém tłómaczyła zwolna i z wielką powagą:
— Bóg wszystko może, i litość a dobroć Jego granic nie ma... On chciał pewnie, żeby ci dobrze było, ale ot tyle tylko, że dał cię złym ludziom, jakimi...
— To nie ptak wielki, ale ludzie rzucili mnie tam pod bramą! — wykrzyknęło nagle dziecię.
Stara mieszała się coraz bardziéj. Rozgniewała się niby srodze i pogroziła dziecku szydełkiem.
— No! no! cóż to znów pytać będziesz i pytać! a kto? a jak? a dla czego? Kiedy ci źle na świe-